Monday 13 June 2016

7 miesiac

davide 5 msc

i tak z 40 tygodnia ciazy zrobil sie 7 miesiac zycia mojego syna jedynego i umilowanego. po ostatnim wpisie, w nocy, pojechalismy na pogotowie bo maly strasznie sie wiercil, bolesnie i stwierdzilam ze chyba cos jest nie tak. musialam zostac w szpitalu bo okazalo sie ze mam malo wod plodowych. nie jestem w nastroju zeby opisac cale te pieko szpitane, najwazniejsze ze davide urodzil sie zdrowy a ja przezylam, choc jeszcze nie wiedzialam jak ciezki czeka mnie polog. no ale to tez juz za mna.
 blogowe pisanie zamarlo bo pisanie przenioslam na forum, gdzie mam ogromne wsparcie psychiczne od dziewczyn ktore dziela los matki niemowlaka i jest to rowniez skarbnica wiedzy. chyba bym oszala bez forum. szkoda ze nie mam opcji pojscia na kawe z dziewczynami.

macierzynstwo w ogole mnie nie zaskoczylo, choc patrze na syna kazdego dnia z niedowierzaniem, na moj cud wspanialy.
najbardziej zdumial mnie moj maz. od pierwszej chwili bardzo aktywnie uczestniczy w zyciu davida. ma nieskonczone poklady cierpliwosci i niebywala intuicje, czemu davide jest wkurzony i co chce. nie zawaha sie jesli trzeba zmienic pampersa, nakarmic czy uspic. nie spodziewalam sie tego az w takim stopniu.
ale prawda jest taka ze to ja jestem z dzieckiem sama caly dzien i to ja mam nieprzespane noce i jestem wiecznie permanentnie zmeczona.

no i nasz dom. juz stoi. teoretycznie za 3 miesiace ma byc skonczony, choc oboje nabawilismy sie nerwicy zolodka jesli chodzi o finansowanie tego przedsiewziecia (jestem pewna ze uzylam tego wyrazu pierwszy raz w zyciu) tyle decyzji do podjecia ktore potem zawaza na komforcie naszego zycia.
moglabym tak pisac godzinami ale...moj syn wlasnie sie zbudzil i od pierwszego dnia zycia absorbuje kazda sekunde mojego zycia. to trudne chwilami. chcialabym miec czas na kilka rzeczy ktore kochalam robic przed porodem. na przyklad poczytac....na przyklad pisac bloga, albo pojechac na dlugie zakupy do najwiekszego centrum handlowego w europie, ktore to mialam niedaleko domu kiedy mieszkalam w londynie. tam na pewno kupilabym jakies wdzianko na chrzciny syna, ktorego to bezskutecznie szukalam wczoraj na moim zadupiu. kawa wystygla, jak zwykle, a poniewaz sezon sprzyja - wrzuce kilka kostek lodu i bedzie kawa mrozona:)

No comments:

Post a Comment