slimaki? no way!
chociaz wcale nie planowalam w ten sposob - to swoje ,,18,, urodziny zaczelam swietowac ladujac o poranku w slonecznej italii. przy czym sloneczna to moim zdaniem eufemizm, zar leje sie z nieba niemilosierny a i wieczor nie przynosi specjalnie ochlody. i to wlasnie kocham
chociaz nie jest to oczywiscie moja pierwsza wizyta w tym kraju, i troche po swiecie podrozowalam - nadal jest tu mnostwo rzeczy napawajacych mnie bezgranicznym zdumieniem. oczym nie zapomne tu wspomniec
wczoraj w sklepie nie moglam znalezc musli na sniadanie. ale nadal wierze ze znajde je w jakims innym sklepie. prawda?
mieszkancy wloch wyrzekli sie jedzenia sniadania, i pija tylko espreso, nazywajac ta 3 sekundowa operacje sniadaniem - co bylo niezmiernie mylace na poczatku. moj zoladek spotkal wielkie rozczarowanie porykujac smetnie z glodu.
pamietam jak w zeszlym roku pierwszego ranka zawolane bieglysmy z siostra na to sniadanie. a tam tylko kawa i ciastka.
che palle!# (ale jaja, lekko wulgarne)
wiec jestem we wloszech.
kiedy sobie leze na plazy i patrze na fale jest tak straaaasznie dobrze i mysle sobie, ale mi strasznie dobrze. ale nie to jest najlepsze.
najlepsze jest ze nie musze odliczac dni do wyjazdu
poniewaz nigdzie sie nie wybieram.
normalnie. zostaje.
w italii.
No comments:
Post a Comment